Orson Scott Card "Gra Endera"

22:38

Tytuł oryginału: Ender's Game
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Ilość stron: 328
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Ocena (1-10): 9 - wybitna


Widzicie tę ocenę powyżej? Widzicie? 
Dziewiątka, soczysta dziewiątka dla Gry Endera! To oznacza, że NARESZCIE znalazłam książkę, która zawładnęła moim umysłem i wstrząsnęła moim życiem, a co najlepsze - nie ma w tym krzty przesady.


Ender, tytułowy bohater książki Orsona Scotta Carda jest sześcioletnim chłopcem. I wydawać by się mogło, że skoro jest dzieckiem, prowadzi zwyczajne, dziecięce życie pod skrzydłami swoich rodziców. Byłoby to logiczne, prawda? Cóż, tak niestety nie jest, bo Ender zdecydowanie nie jest normalnym chłopcem, a jego życie naprawdę jest bardzo, ale to bardzo dalekie jest od przeciętności. Temu kilkulatkowi nigdy nie będzie dane bawić się beztrosko z rówieśnikami. Jest wyjątkowy. A wyjątkowość Endera polega na drzemiącym w nim gigantycznym potencjale i talencie, które muszą zostać spożytkowane tylko w jeden sposób. Ender zostaje wysłany do Szkoły Bojowej, gdzie razem z innymi dziećmi przechodzi intensywne i wyczerpujące zarówno fizycznie jak i psychicznie szkolenie, mające wyłonić najlepszego dowódcę do walki z zagrażającymi Ziemi Robalami. Ponieważ chłopiec jest faworytem, jego pobyt w szkole zdecydowanie nie jest sielanką, a katorżniczą pracą, której pozytywny efekt wcale nie jest przesądzony. 

Gra Endera, choć zalicza się fantastyki naukowej, jest przy okazji fenomenalną powieścią psychologiczną i na to polecam zwrócić szczególną uwagę. Autor w doskonały sposób ukazał mechanizm działania w imię "wyższego dobra". Dziecięcych bohaterów wtłoczył w ramy, w które w zasadzie nigdy nie powinny wejść. Na barki kilkuletniego chłopca zrzucił misję ocalenia świata i nie da się nie dostrzec, że "w tym szaleństwie jest metoda". Grę Endera czyta się na jednym wdechu, mogąc odkleić się od niej tylko z wielkim trudem. Card zaskakuje co krok i robi to z pełną premedytacją. Niejeden raz miałam poczucie, że oto czytam powieść, która na zawsze odbije się w mojej pamięci i zmieni sposób, w jaki postrzegam świat. Czuję się rozłożona na łopatki, pokonana w pierwszej rundzie, znokautowana. Żałuję, że tego "pierwszego razu" z książką Carda nie mogę przeżyć ponownie.





Możesz przeczytać również

7 komentarze

  1. Głośno o niej ostatnio, poczekam aż szum opadnie i sama pewnie przeczytam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś mnie opis nie zachęca, ta tematyka, no nie wiem, za to Twoja recenzja jest tak pozytywna, że musiałam jeszcze raz przeczytać opis i zaczynam dostrzegać coś, co może być w tej książce na prawdę wartego przeczytania. Na razie sobie odpuszczę, ale może z czasem zdecyduję się na nią już tak na 100%:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie potrafię się przełamać do fantastyki naukowej, gdyż dla mnie to czarna magia. Moje horyzonty myślowe są zbyt ubogie, aby pojąc wyjątkowość takich lektur. Wielokrotnie się o tym sama przekonałam, dlatego w przypadku powyższej książki jednak spasuje.

    OdpowiedzUsuń
  4. Skoro "wybitna", to chyba się skuszę, chociaż za fantastyką, a tym bardziej naukową - nie przepadam :D
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam fantastykę naukową, chyba się skuszę i przeczytam Grę Endera.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.